Minęło sporo czasu… Zanim Alexander całkowicie zaufał Dione i czuł się swobodnie w jej posiadłości zajęło u to parę tygodni. Nerwowe odruchy u Szkota były zauważalne. Podobnie jak dało się spostrzec to, że z upływem dni czuł się swobodniej. Oswajał się ze swoją sytuacją, a to przede wszystkim cieszyło Greczynkę, która wówczas starała się być blisko mężczyzny i wspierać go w momentach słabości. Mogła sobie pozwolić na zawieszenie działalności; napędzało się to samo. Zresztą poświęcenie dwóch godzin na projekty i inne sprawy to było naprawdę mało czasu w porównaniu do tego, ile będą razem żyć. A przynajmniej, może naiwnie, w to wierzyła. Słuchając o rodzinie, historii Alexa, Dione całkowicie skupiała na nim swoją uwagę. Z żywym i szczerym zainteresowaniem przesiadywała z Fraserem w salonie, pozwalając mu mówić. Niekiedy odnosiła wrażenie, że Szkot lubi słuchać siebie i swojego głosu. Bynajmniej nie było to złośliwe. Bardziej chodziło jej o to, że po prostu wiedział, co mówi, a dzielenie się swoim zainteresowaniem dodawało mu skrzydeł niczym Red Bull. Tym bardziej, że inne wampiry z jego rodu niekiedy zdecydowanie bardziej skupiały się na sobie czy rodzinie w ogólnym znaczeniu tego słowa. Nieco błędnym, bo nie zwracali uwagi na kogoś, kto miał coś do powiedzenia i mógł pomóc. Między innymi przez słuchanie o Laoghaire i zauważalnej tęsknocie Frasera do swojej latorośli, Dione postanowiła za nich, że wybiorą się w okolice świąt Bożego Narodzenia do Szkocji. Do Lallybroch czy innego miasta, które wybrałby Fraser. Zmiana otoczenia, choć w pewnym stopniu mogąca stanowić wyzwanie, przyda mu się. Zwłaszcza że przede wszystkim Floros chodziło o to, aby mężczyzna mógł spędzić czas ze swoją córką.W jego gestii natomiast leżało skontaktowanie się z jego byłą żoną, aby zorganizować pobyt i dowiedzieć się czy to w ogóle miało prawo bytu. Zajęło to trochę czasu, nerwów i parę kłótni, jednak według Nejemki było to warte zachodu.
Siedzieli teraz w salonie. Dione spokojnie obserwowała otoczenie, swojego towarzysza i choinkę z migającymi lampkami, które rozświetlały pomieszczenie. Ubrana swobodnie, miała wyciągnięte nogi na kanapie i patrzyła na Frasera, który kręcił się niespokojnie w fotelu. — Nie martw się, Alexandrze — odezwała się. — Wszystko będzie w porządku — posłała pokrzepiający uśmiech. Sama w końcu walczyła ze wspomnianym uparciuchem, że nie ma co się martwić o Lao. Pora roku sprzyjała dłuższemu spędzaniu czasu, a obecność Greczynki mogła go upewnić w fakcie, że zadba o to, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli.
Prawdą było, że czas leczył rany. Czuł się lepiej i nabierał większej pewności co do swoich odruchów. Familianci Flores mogli w końcu odetchnąć z ulgą. W chwilach wolnych od Dione, sięgał po lekturę losowej książki z jej bogatych zasobów. Zdziwił się nieco znajdując tam romansidło popularne sprzed kilku lat. Nie oceniał, nawet się uśmiechnął pod nosem wyobrażając pogrążoną w lekturze Greczynkę. Tęsknota za Szkocją i córką stawała się coraz bardziej widoczna. Zdążył już opowiedzieć wiele historyjek z dnia codziennego, aby Dione mogła samodzielnie podjąć decyzję. Sam by się tego nie podjął, będąc przekonanym że to po prostu niebezpieczne. Po długich namowach udało się przekonać Glorię do spotkania. Zaprosiła ich do Inverness. Alexander uparł się jednak, że wynajmą dom na obrzeżach miasta. Na niewielkim metrażu zbyt łatwo można było zauważyć brak podstawowych potrzeb wampirów.
— Spóźniają się już piętnaście minut — odparł wstając z fotela. Wynajęli niewielki, typowo szkocki dom z kamienia, którego część dachu porósł mech. Za budynkiem rozciągało się pastwisko, o tej porze roku zupełnie puste. Do najbliższego sąsiada dzieliło och dwadzieścia minut marszu w jedną bądź drugą stronę. Wampirzy słuch wyłapywał odgłosy zwierząt gospodarskich, a tym samym ich zapachy. Alexandrowi przypominały o niewielkiej trzódce w Lallybroch. Westchnął obejmując się rękoma. — A jak się rozmyśliła i jej nie przywiezie? Nie byłby to pierwszy raz — podzielił się obawą. — Nie rozumiem po co zaznaczała, że przyjedzie z jakimś Murthagiem. Gdyby Fraser mógł śnić, to 'nowy tata' dla Laoghaire byłby jednym z wielu koszmarów.
— Sam widziałeś, Alexandrze, jak wygląda droga — powiedziała Dione, przypominając sobie ośnieżone i oblodzone ulice, które mogły jedynie stanowić ostrzeżenie przed poważną kolizją lub - co gorsza - wypadkiem samochodowym. Spokojny ton głosu Greczynki mógł albo uspakajać, albo rozdrażniać. Którym z tym typów był Fraser? Obserwowała go, nie ruszając się z miejsca. Sama w jakimś stopniu się denerwowała. Raz przyszło jej poznać Laoghaire, gdy Alex, czując się dużo lepiej, zdecydował się na spotkanie i poznanie dwóch kobiet (bo Lao miała o sobie w końcu takie mniemanie, że jest już dojrzałą kobietą!) ze sobą. Teraz, po dłuższym czasie, nie wiedziała czy dziewczynka będzie ją pamiętać. I czy będzie akceptować przyjaciółkę jej taty. Ludzie się zmieniali. — Jak nie przywiezie to zadzwonisz i się dopytasz. Jeśli przyzna do tego, że się rozmyśliła to zażądasz spotkania z córką, bo masz do tego prawo. Czyż nie? — uniosła brew. — Jeśli Gloria ci utrudnia, to powinieneś ruszyć z tym do sądu. O środki się nie martw — zapowiedziała od razu, gdyby Szkotowi przyszło na myśl wymieniać i wymawiać się tym, że nie ma pieniędzy. — A wspominałeś, że przyjedziesz ze mną? Wówczas mogłaby nie znieść myśli, że jest sama i chciałaby ci pokazać, że u niej jest dobrze. Może nawet lepiej — podniosła się, aby dołączyć do mężczyzny i podziwiania ciemności za oknem. — Nie powinieneś się martwić. Jak nie przyjadą do dziesięciu minut to zadzwonisz.
k6: 1, 2, 3 - na końcu drogi (zasięg widzenia Frasera), pojawia się podwójne światło; samochód zatrzymuje się przed domem. 4, 5 - nikt nie przyjeżdża 6 - czas oczekiwania się dłuży, gdy Alexander decyduje się sięgnąć po telefon, Dione podnosi głos, że ktoś się właśnie zatrzymał
Widział, ale i tak się niecierpliwił. Wampiryzm w tym aspekcie źle na niego wpływał. Po incydencie z Sektą stał się nerwowy nawet w chwilach, gdy normalnie nie było do tego powodu. Spokojny głos Dione bywał odbierany różnie - niekiedy Alexander musiał po prostu opuścić pomieszczenie albo dać upust swojej irytacji poprzez uderzenie pięścią w cokolwiek (nigdy w Dione, spokojnie). — Wampir w sądzie — skrzywił się i nie wyglądał na zadowolonego. Nie chciał się sądzić, ani tym bardziej polegać na finansach Greczynki. Już i tak czuł się źle, wręcz okropnie, że to ona jest bardziej majętna. Bycie gorszym w kwestii materialnej godziło jego dumę. — Mogłem wspomnieć, przecież nie będę cię ukrywał — spojrzał na Dione, odrywając w końcu spojrzenie od okna. — To głupie — babskie gierki, choć kto wie czy nie zrobiłby tego samego. Zazdrość była głupia ale ostatecznie taka ludzka... Najbardziej na świecie chciał po prostu po przebywać z córką przez kilka dni.
#3 — Są! — sam się zdziwił swoim podekscytowaniem. Odwrócił się w stronę Dione, pytając jak wygląda. Wyciągnął w jej stronę rękę, aby ująć dłoń i przejść w stronę drzwi.
Dione była w stanie zrozumieć niechęć Alexandra, gdy tylko wspominała o pieniądzach, które mogła mu oferować. Nie był ani pierwszym, ani ostatnim mężczyzną, który wzbraniałby się przed pomocą ze strony kobiety. Greczynka nie naciskała na to i nie wmuszała w swojego towarzysza pieniędzy, żeby te przyjął bez zająknięcia. Nie miało to sensu, a i nie chciała go denerwować, akceptując jego decyzje. Nie przeszkadzało jej to jednak w tym, żeby proponować przy nadarzającej się okazji - bo może zdecyduje się na to? Nie musiał się obawiać, że zaczęłaby naliczać mu odsetki. Podłą osobą z pewnością nie była. Uśmiechnęła się do niego ciepło. Jej zmartwienie było naturalne, choć i w jakimś stopniu absurdalne. Bo dlaczego miałaby się interesować myślami Glorii i jej podejścia do całej sytuacji? Dla Dione w końcu liczyło się samopoczucie Frasera, z którym spędzała ostatnio od groma czasu.
Od razu uniosła głowę i spojrzała w stronę okna, gdy podekscytowany głos wampira dał znać o przybyciu wyczekiwanego gościa. Floros w jednej chwili poczuła pewne poddenerwowanie, którego wyzbyła się w następnym momencie. Po prostu zastanawiała się czy Laoghaire, którą zdążyła poznać dawno temu w Lallybroch, będzie ją pamiętała? Czy nie będzie jej przeszkadzać obecność kobiety, gdy sama będzie miała szansę spędzić czas z ojcem? — Wyglądasz jak zwykle doskonale, Alexandrze — odparła, zbliżając się do Szkota. Ujęła jego dłoń i rozciągnęła usta w pokrzepiającym uśmiechu, jakby spodziewała się, że mężczyzna lada moment zacznie panikować. Dione stanęła w drzwiach wraz z Alexem. Nie zabierała dłoni, obserwując samochód, z którego wysiadały dwie postacie. Żadna z nich nie zbliżyła się do nich ani do bramy niewielkiego domu. Najpierw dwie figury skierowały się na tył samochodu i sięgnęły do bagażnika. Fraser szybko mógł przypisać obie sylwetki do znanych mu kobiet. Floros raz jeszcze ścisnęła dłoń Alexa. Puściła ją w momencie, gdy widziała jak Laoghaire, z początku niepewnie, przyspieszała swojego kroku, aby przywitać się z tatą. Gloria z kolei, niosąc torbę pociechy, przekroczyła dopiero co bramę.
Uśmiechnął się nerwowo, przełykając ślinę. Zbyt wiele rzeczy było poza jego zasięgiem i możliwościami, aby pozostać spokojnym. Zazdrościł Dione opanowania oraz sytuacji - bogata, samowystarczalna oraz bez zobowiązań na dłuższą metę. Sprawy rodowe były drugorzędne. Alexander bacznie obserwował auto, walcząc ze swoimi myślami. Chciał podbiec, wyściskać Lao, a z drugiej strony wolał pozostać na miejscu i patrzeć z bezpiecznej odległości. Miał wrażenie, że wszystko zbyt długo trwa, a goście zbyt długo zwlekają ze zbliżeniem. Oblizał wargi, nie zwracając uwagi na panujący chłód spowodowany zimą. Umarłe serce przyspieszyło na widok Lao, która widząc ojca zaczęła szybciej przebierać nogami. Zerknął na Dione i puścił jej dłoń, aby wyjść na spotkanie swojego jedynego dziecka. W tej chwili liczyło się wyłącznie ono. — Guid eenin moja mała — przykucnął wyciągając ręce. Wpadła mu w ramiona. Widział nadchodzącą Glorię. Kobietę, którą niegdyś szaleńczo kochał i był pewien, że razem spędzą resztę życia. To samo życie szybko zweryfikowało poglądy. — Glorio — wziął Lao na ręce i wyciągnął wolną po bagaż byłej żony. — Cieszę się, że przyjechaliście. Jak minęła wam podróż? Wszystko w porządku? Chodźcie, z tego zimna odpadną wam twarze. To jest Dione, pamiętasz ją? — blondyneczka na jego rękach pisnęła potwierdzająco, wiercąc się aby postawił ją na ziemi. — Ciocia! Spojrzenie Glorii było trudne do odczytania. Alexander przepuścił ex żonę w drzwiach, zachęcając żeby zatrzymała się dłużej przed kominkiem i ogrzała. Wyczuwał tętno obu śmiertelnych istot, ale z całego serca pragnął się na tym nie skupiać. Myśl, że zaprosił dwie najważniejsze osoby do domostwa krwiożerczych potworów nie napawała go optymizmem. Tęsknił jednak za Laogahire i nie potrafił sfingować przed nią własnej śmierci. Odkładał problem niestarzenia się na później, nie mając pojęcia kiedy to później będzie.
Nie przetrzymywała jego dłoni. Doskonale wiedziała o tęsknocie Alexandra. Nie miałaby serca, żeby go trzymać siłą przy sobie, kiedy rwał się i walczył, przynajmniej na początku, ze samym sobą, aby nie podbiec do córki. Kiwnęła zachęcająco, co Fraser mógł zauważyć. Po przemianie szybciej dało się zarejestrować takie odruchy, niekiedy również w tej ciemności, do której trzeba było się przyzwyczaić. Szkot mógł zauważyć, że na czas jego nieobecności córka urosła. Była wyższa, choć daleko jej było do wzrostu nastolatki. Długie włosy splecione były w warkocze, a na głowie miała czapkę z jednorożcem na przodzie i pomponem na czubku. Ubrana była w kurtkę zimową, jedną z dłuższych. Wybiegła chętnie naprzeciw ojcu, wyciągając ręce. Nie tylko mógł wyczuć szybciej bijące serce, ale też mocny ścisk wokół szyi, gdy córka go obejmowała z wyraźną tęsknotą. Gloria sprawdziła czy wszystko z pojazdem było w porządku. Nie miała żadnej torby czy walizki. Podobnie jak jej towarzysz, który wysiadł z samochodu. Mężczyzna postawny, dość wysoki. Trudno jednak było dostrzec konkretniejsze szczegóły. Te dopiero można było zauważyć w chwili, gdy była żona wraz ze swoim przyjacielem, zbliżyła się do Alexandra, Laoghaire i Dione. Przywitała się z nimi. Spojrzenie zarówno na Fraserze, jak i Floros utrzymywała podejrzanie długo. W przypadku mężczyzny nie było to dziwne. Ile czasu się nie odzywał ze względu na zaistniałe sytuacje? — Alex, poznaj Murtagha. Murtagh, poznaj Alexandra i... Dione — powiedziała po chwili niepewności, choć trudno powiedzieć czy było to złośliwe ze strony kobiety, czy jednak nie. Greczynka tym się nie przejęła. Wyciągnęła rękę, ciepło przywitała mężczyznę, który zdawał się być po czterdziestce albo chwilę przed nią. W każdym razie, Floros pozostawiła funkcje pana domu Szkotowi, samej jednak skupiając się na Lao, z którą zaczęła rozmawiać. Młoda dziewczynka od razu zaczęła chwalić się tym, co ma na sobie i gdzie kupiła, a na pochwałę jej włosów, uśmiechnęła się szeroko. Wampirzyca ograniczyła się do krótkiego, pełnego wsparcia, spojrzenia w stronę Alexandra. Nie musiał się obawiać ataku z jej strony, jak i mógł być pewien, że kobieta zareaguje w odpowiednim momencie. Na razie trzeba było jednak zwalczyć nieco niezręczną atmosferę, która zdążyła się pojawić.
Dione żyła znacznie dłużej i była świetną obserwatorką otoczenia. Dostrzegła więc reakcję Alexandra na towarzysza Glorii. A ta nie była najlepsza, choć młody wampir nie rzucił się na Murthaga. Nie podobało mu się, że przyjechały z kimś obcym. Tak bardzo cieszył się na widok córki, że nie zwrócił uwagi na dodatkowego gościa. Uśmiechnął się więc wymuszenie i uścisnął dłoń mężczyzny. Należało udawać, że wszystko jest dobrze. Ciemne spojrzenie nie umknęło Dione na którą spojrzał z przekąsem. — Pokażę wam pokoje — powiedział siląc się na spokój. Uśmiechnął się do Lao, zostawiając ją w rękach wampirzycy. Zabrał bagaż córki i ruszył na górę. Krótko objaśnił co, gdzie jest zostawiając Glorię z nieznajomym samych. Po wyjściu i tak nasłuchiwał o czym rozmawiają. Po raz pierwszy cieszył się z wampirzego słuchu. Zszedł na dół, biorąc ponownie Laoghaire na ręce i również zachwycając się jej ubiorem. — Oczywiście, że śliczne. Zmęczona? Chcesz się położyć? Starał się nie myśleć o swojej byłej żonie i obcym mężczyźnie na piętrze. Kim był? Dlaczego zabrała go ze sobą? Czy zastępował go w obowiązkach ojca? Ta myśl wręcz rozgniewała Alexandra. — Biegnij do mamy — postawił córkę na podłodze i pociągnął delikatnie za blond warkocz.
Podsłuchujący Alexander mógł wyłapać słowa nieznajomego, który mówił o tym, że całkiem sympatyczny jest ten Fraser i jego towarzyszka. Gloria z kolei mruknęła coś, że dobrze wygląda i nadal ciekawi ją to, gdzie jej były mąż był w ostatnim czasie. Potem zaczęli rozmawiać o Lao i dalszych planach. Zainteresowany wampir mógł więc wywnioskować, że ta dwójka nie pozostanie długo. Dione słuchała pierworodnej Szkota z niemałą uwagą. Już wcześniej blondynka zaskarbiła sympatię Greczynki, która z uśmiechem i nieco wyuczonym zainteresowaniem reagowała na to, czym chwaliło się dziecko. Zresztą, Alexander już dużo wcześniej wiedział o lęku czy choćby nieumiejętności podejścia do dzieci z wiadomych przyczyn. Pozostało brać poprawkę na to i cieszyć się, że kobieta nie była niechętna do spotkań, bo takie sama zaproponowała. Starała się, a to zawsze powinno plusować! Laoghaire chwaliła się udanymi zajęciami z jedną z nauczycielek. Nawet przyznała, że była jej ulubioną opiekunką, która czasem pozwalała jej poczytać książkę, gdy skończyła robić jakieś zadania i się nudziła. Dione uśmiechała się, rozbawiona rozbrajającą szczerością Frasera. Dziewczynka, która przez jeszcze chwilę była na ramionach Greczynki, szybko zauważyła nadchodzącego tatę. Zaraz straciła zainteresowanie, wyrywając się do skoku i żeby tylko czym prędzej móc wtulić się w ojcowskie ramiona. Tym chętniej zareagowała na to, jak Alexander wziął ją na ręce. — Nie — odmówiła od razu, nieco zbyt entuzjastycznie i buntowniczo. — Chce się z tobą bawić! Wiciałeś ile śniegu? Zlobimy aniołka? Bawana? — zagadnęła, sepleniąc przez ubytek w zębach mlecznych. — Ciocia Dione też może, jak chce! Chcesz, ciociu? — A chętnie. Dawno nie lepiłam — spojrzała wymownie na Alexa. Dawno w jej przypadku mogło naprawdę wiele mówić, a i jak często miała na to szansę. — Ale nauczysz mnie? Bo nie wiem czy potrafię. Lao pokiwała energicznie głową i zrobiła podkowę na nakaz pójścia do mamy.