Pub RPG
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Mieszkanie Heleny Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
06.01.1998 r. | Sio, intruzie!
Lena Wrońska
Lena Wrońska
Czarownica

Helena zastanawiała się, jak bardzo źle może wyglądać jej mieszkanie. Czy będzie od groma rzeczy do odkupienia, czy książki są całe, czy spędzi wiele czasu na porządkowanie? Nie chciała jednak naprzykrzać się Piotrowi, mimo że nie wyglądał na takiego, co miał dość jej towarzystwa. To akurat było na plus, skoro i tak zapowiadało się na to, że będą skazani na siebie.
Prawie cały poprzedni dzień spędzili na poszukiwaniach jakichkolwiek informacji dotyczących psotnych duchów czy poltergeista. Nie było to aż tak łatwe, jak można było na to liczyć. Najważniejszym jednak było to, że udało się coś znaleźć, dzięki czemu mogli sprawdzić swoje umiejętności. Inną, bardziej martwiącą kwestią był fakt, że równie dobrze mogli sobie zrobić krzywdę... Ale jeśli nie spróbują, to się nie dowiedzą.
Oczywiście, ponownie musiała poinformować zwierzchnictwo w pracy o swojej sytuacji, w związku z czym była w stanie odebrać sobie kolejne dni wolne. Mogła na spokojnie przejrzeć liczne woluminy, porozmawiać z Piotrem o sprawach niezobowiązujących czy ciekawych. Nawet nie wydawali się zakłopotani swoim występkiem z przyjścia Heleny. Z kolei Car był najbardziej zadowolony, jako że Wrońska optowała za długimi spacerami, więc mógł się wyszaleć w najlepsze.
Zgodnie z propozycją Piotra, postanowili wpierw sami uporać się z nieznośnym i niechcianym przez Lenę lokatorem, który mógł przez ten czas wyrządzić spore szkody. Albo nacieszyć się spokojem i tym, że mieszkanie tymczasowo było tylko i wyłącznie dostępne dla niego; miał wszędobylską ciszę, więc nie musiał zwracać na siebie czyjejś uwagi. O ile nie uparł się, aby dokuczyć sąsiadom mieszkającym na tym samym piętrze lub piętro niżej. Z tym może być gorzej.
Około godziny trzynastej, kiedy większość osób przesiaduje w pracy, znaleźli się pod kamienicą, w której mieszkała Wrońska. Pokonanie kolejnych kondygnacji nie zajęło im wiele czasu. W trakcie wspinaczki po schodach, Lena wyciągnęła z torebki wybraną książkę, której zawartość najbardziej odpowiadała temu, z czym mieli się zmierzyć.
Myślisz, że od razu nas zaatakuje czy zdążymy wejść do środka? — zapytała, rozsupłując szal, żeby się nie przegrzać. Mniej dyskretnie sprawdziła czy faktycznie ma przy sobie różdżkę, jak i klucze.
06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 7:57 pm
Powrót do góry Go down
Piotr Romanov
Piotr Romanov
Czarodziej

Poranek przyniósł niespodziankę, której sobie nawet nie wyobrażał. Autentycznie się przestraszył widząc Helenę w swoim łóżku. Zajrzał nawet pod pościel, gdzie na szczęście nie doszło do zgorszenia - oboje mieli na sobie kompletną odzież. Wyskoczył z kołdry jak z procy szturchając przy tym Cara. Doprowadził się do ładu i zdążył przyrządzić śniadanie dla ich trojga zanim nocny gość stanął na nogi. Nic wyszukanego, chrupkie pieczywo z serem, wędliną i świeżą rzodkiewką. Od rozmów o poranku szybko przeszli do problemu z jakim zamierzali się zmierzyć.
Piotr miał akurat wolne, dlatego mógł poświęcić czas na wizytę w swoim rodzinnym domu i zasięgnięcie języka u najstarszego krewnego. Dziadek ponarzekał i powspominał swoje, dzieląc się ostatecznie wiedzą z pamiętnego wydarzenia kiedy on wraz z synem polegli, a Elizawieta Romanova wzięła sprawy w swoje ręce i przegnała poltergeista z pałacu.
Miał podobne rozmyślania co Wrońska, gdy wspinali się na ostatnie piętro kamienicy. Czy aby to na pewno był dobry pomysł? Czy nie lepiej wezwać specjalistę? Z drugiej strony odczuwał ekscytację. Mała przygoda jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a to czy oberwą kubkiem czy krzesłem to inna sprawa.
— Jestem optymistą. Wejdziemy, zastaniemy co najwyżej nieporządek i nic więcej. Będzie się nam wydawało, że złośliwego duszka już nie ma. W twoim sercu ponownie zagości radość, aż do następnego wieczoru kiedy ledwo unikniesz spotkania z talerzem — odpowiedział lekkim tonem. Głos zrobił się lekko zachrypnięty. Zza pazuchy wyjął różdżkę, a szalik wcisnął do kieszeni brunatnozielonego płaszcza.
— Panie przodem, czy ryzykujemy moją głową? — zapytał uprzejmie, wyciągając dłoń po klucze. Jako że nie można było się oprzeć jego urokowi, długo nie czekał. Otworzył drzwi i wszedł pierwszy, gotów przyjąć cios od niewidzialnego przeciwnika. Nic takiego jednak się nie stało, dlatego dał znać Helenie, że może wejść. W mieszkaniu panowała cisza, ale poprzewracane meble potwierdzały opowieść z zeszłej nocy.
— Rozdzielamy się? — spojrzał na narzeczoną.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 7:58 pm
Powrót do góry Go down
Lena Wrońska
Lena Wrońska
Czarownica

Gdyby Helena była naocznym i świadomym świadkiem - a nie wówczas smacznie spała - wystraszenia Piotra, jego speszenia... Mogłoby zrobić jej się przykro! Wiedziała, że makijaż i jego brak mógł robić diametralną różnicę, ale w jej przypadku nie było tego aż tak dużo, żeby nie był w stanie rozpoznać kobiety. Z kolei jego brak zaufania, sprawdzenie, co tam znajduje się pod kołdrą mógłby ją oburzyć. Podejrzewał, że Wrońska byłaby zdolna do takich działań? Nie rokowało to aż tak dobrze!
Bardzo chętnie towarzyszyła mu w odwiedzinach nestora Romanovów. Była to kolejna osoba, którą mogła poznać. Przynajmniej dziadka, skoro babka Piotra zdążyła, niestety, zemrzeć. Niemniej, nie przeszkadzała w trakcie spotkania. Przywitała się, najpewniej została przedstawiona już oficjalnie, bo nieoficjalnie - tego była pewna - już o niej było wiadomo. Wysłuchała krótkiej rozmowy, może nawet zagadnęła o babkę Piotra. Zdziwiła się, gdy starszy Romanov zapytał o Ściborę, ale zgodnie z prawdą odpowiedziała - że wypoczywa w Kaliningradzie, a zdrowie ma całkiem przyzwoite jak na swój wiek.
Spotkanie nie trwało długo, ale nie doszło do niego w końcu z myślą, aby się poznać, a zdobyć informacje. W tym czasie równie dobrze jej mieszkanie już w ogóle mogło nie przypominać mieszkania.
Faktycznie, jesteś optymistą — podsumowała niezrażonym tonem. — No i widzę, że chcesz zostać bohaterem, który albo pomoże mi z duchem, albo znowu zaoferuje tymczasowy dach nad głową — dopowiedziała z lekkim uśmiechem. Nie wiedziała czy to ekscytacja Piotra w związku z całą sytuacją sprawiała, że był bardziej otwarty i żartobliwy, czy jednak faktycznie zaczął przekonywać się do Wrońskiej. I jedno, i drugie jej pasowało.
Urok Romanova zrobił swoje. Helena wręczyła mu klucze do jej azylu; niewielki pęk składał się z trzech kluczy i drewnianego breloczka zrobionego na kształt rośliny. Mógł być nawet zaczarowany, skoro zaraz do nozdrzy psychiatry dotarł lekki, ale przyjemny zapach.
Zdecydowanie ostrożniej weszła do środka. Zrobiła jeden krok, drugi; odchyliła się i zamknęła za sobą drzwi.
Nie podobał jej się aktualny wystrój. Zniszczony zegar wiszący, wywrócony dywan i otwarta komoda, z której wysypane zostały bibeloty. Widziała, że dalej też coś mogło być poprzestawiane, ale nie miała pełnego obrazu i właściwie to obawiała się tego, co może zastać.
Nie ma mowy! — Helena się zaperzyła. Ba, sięgnęła dłonią do ręki Romanova, aby go powstrzymać przed odsunięciem się. — Pierw oferujesz ryzykowanie głową, a teraz uciekasz? Nie ma co się rozdzielać, bo i tak idziemy w jednym kierunku — Helena zabrzmiała żartobliwie, ale zaraz spoważniała. — Sprawdźmy w sypialni.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 7:58 pm
Powrót do góry Go down
Piotr Romanov
Piotr Romanov
Czarodziej

Całe szczęście, że tym świadkiem nie była. Oszczędziła sobie przykrości, choć nie takie były zamiary Romanova. Dziadek ucieszył się z ich wizyty, głównie z tego powodu, że przepadał za wnukiem w którym widział swoją młodszą wersję, a zarazem z którym spotykał się rzadko z winy zapracowania tego drugiego. Zdawał się zapomnieć już o swoim wzburzeniu Heleną Wrońską, która miała zasilić szeregi rodu. Pamiętny dramat z jej cioteczną babką Ściborą był nadal żywy w jego wspomnieniach żeby od tak to zignorować. Pokrzyczał na Iwana i jego żonę, ale ostatecznie dał zielone światło na te zrękowiny. Gdzieś tam majaczyła obawa, że biedny najukochańszy wnuk skończy jak każdy Romanov wiążący się z Wrońskimi - jako rozwodnik. Krzywdzące, ale złamane serce mężczyzny potrafiło uwierać tak samo jak cierń wbita w kawałek mięsa. A Oleg stracił głowę dla Ścibory. Helenę potraktował jednak z należytym szacunkiem, nie dając jej odczuć swoich wątpliwości. Zapytał o babkę, o samopoczucie i życzył miłego dnia żeby zaraz Piotrowi na ucho szepnąć przestrogę.
Młody Romanov był jednak optymistą i nie uważał, aby podzielił los swoich krewniaków, którzy brali za żonę lub męża członka zaprzyjaźnionego rodu. Każde życie toczyło się innym torem.
W mieszkaniu myśli czarodzieja krążyły już wokół poltergeista. Zaskoczyła go gwałtowność Leny. Nie sądził, aby tak bardzo się bała spotkania z intruzem. Lokum nie było duże, więc właściwie mogli razem sprawdzić sypialnię, a później salon.
— Dobrze — zgodził się z przyszłą żoną, kierując się w stronę rzeczonej sypialni. Tam też panował bałagan, szuflady starej komódki w której Piotr dopatrzył się antyku z 1890 roku leżały na podłodze, a cała ich zawartość była na widoku. W tym bielizna Heleny.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 7:59 pm
Powrót do góry Go down
miszcz gry
miszcz gry
konto techniczne

Grafomaństwo Antona - żeby nie było

Poltergeisty miały to do siebie, że jak już się zagnieździły w czyimś mieszkaniu, to stawały się niezwykle uciążliwe. Im dłużej gdzieś przebywały, tym trudniej było je przegonić, dlatego trzeba było działać jak najszybciej – o ile ktoś nie chciał zastać swojego domu w kompletnej ruinie. W rzeczywistości niewiele było o nich wiadomo – dla naukowców wciąż pozostawały zagadką. Powszechnie jednak każdy czarodziej wiedział, że z łatwością potrafiły przybierać rozmaite, często karykaturalne formy i były w stanie przenosić przedmioty, przez co ich ulubionym zajęciem było powodowanie chaos. Lena Wrońska miała więc wyjątkowego pecha, że to akurat w jej mieszkaniu z dnia na dzień zagnieździł się poltergeist. Była jednak dobrze uzbrojona – w podstawową wiedzę, którą ostatnio zdobyła z odpowiednich książek na temat tego, jak sprawnie poradzić sobie z takimi szkodnikami, a także w Piotra Romanova. Jej narzeczony mógł się okazać w tym przypadku nieocenioną pomocą, zwłaszcza że o wiele łatwiej mierzyć się z trudnościami we dwójkę niż w pojedynkę. Wezwanie specjalisty z pewnością byłoby łatwiejszym rozwiązaniem – w końcu zapewne w mig rozwiązałby cały problem, ale nie zaszkodziło przecież spróbować i rzucić wyzwanie psotnemu duchowi.
Kiedy tylko ostrożnie weszliście do mieszkania, wystarczyło się powierzchownie rozejrzeć po całym pomieszczeniu, by bez problemu dostrzec niedbale porozrzucane bibeloty na drewnianej podłodze, ziemię z ceramicznych doniczek na parapetach czy wywalone ubrania z szafy w sypialni, które wisiały nawet na żyrandolu. Nie da się ukryć, że tajemniczy poltergeist bardzo napsocił, choć na pierwszy rzut oka nigdzie nie było go widać. Wystarczyło jednak przez moment wytężyć słuch, by z łatwością zarejestrować podejrzanie dziwne szuranie i hałasy, które prawdopodobnie dobiegały z z pobliskiej łazienki. Drzwi do niej były zamknięte. Odważycie się tam zajrzeć i zobaczyć, co was czeka? Byle szybko – w końcu kto wie, jaką katastrofę może wam zafundować złośliwy duch. O ile już tego nie zrobił.


Lena Wrońska rzuca kością k6: 1, 2 – zauważasz, że z łazienki wypływa woda. Czyżby wszystkie krany były odkręcone, a poltergeist zamierzał zalać twoje mieszkanie?; 3, 4 – po otwarciu drzwi poltergeist rzuca w ciebie mydłem i znika, śmiejąc ci się w twarz; 5, 6 – w łazience nie ma poltergeista, choć słychać hałasy z rur.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:01 pm
Powrót do góry Go down
Lena Wrońska
Lena Wrońska
Czarownica

Strach, nie strach - ważne, że Piotr nie zrezygnował, jego brew nie uskoczyła i zaraz nie wycofał się z pomocy Helenie. Doceniała to, tym bardziej, że nigdy nie uważała siebie za specjalistkę od prac domowych. Pozostało liczyć na to, że może wspólnie coś im się uda albo zatrudnią jednego specjalistę, który utrzyma ich wspólny dom w całości.
Nie tylko bielizna Wrońskiej wyłożona została na łóżku, ławie i toaletce, pokazując tym samym preferencje kobiety w doborze, co mogło być dobrą podpowiedzią dla Piotra na przyszłość, jeśli zechciałby kupić coś bardziej prywatnego. Rozsypana ziemia z jednego z kwiatów, kiwał się szal i łańcuszek żyrandolu, a niewielka szkatułka z biżuterią była pusta. Wrońska niemalże z paniką zerknęła na równie starą co komódka toaletkę, o którą dbała lepiej niż niejedna matka o swoje dziecko.

Rzut k6: 1 – zauważasz, że z łazienki wypływa woda. Czyżby wszystkie krany były odkręcone, a poltergeist zamierzał zalać twoje mieszkanie?

Szum wody, jakiś hałas za drzwiami od łazienki zaraz zdobył uwagę Heleny i Piotra, którzy najpewniej w tym samym czasie ruszyli do wspomnianego pomieszczenia. Tym razem to Lena jako pierwsza otworzyła drzwi. Nie zauważyła żadnego ruchu czy przesuwania się przedmiotów w łazience. Z kolei dość szybko wyłapała multum wody, która rozlewała się już na dobre po podłodze, żeby lada moment zająć panele w sypialni.
Zakręć wodę, kurki, cokolwiek — poprosiła Romanova, nie myśląc, że sama mogłaby zrobić parę kroków, aby kurki od umywalki czy wanny zakręcić i mieć spokój. Helena za to skupiła się na tym, żeby rzucić zaklęcie na oczyszczenie podłoża z nadmiaru wody.
Łazienka nie należała do najmniejszych. Kolorystycznie była zgrana z sypialnią Heleny. Wanna z funkcją prysznica w miarę swobodnie pomieściłaby dwie osoby. Obok niej stał niewysoki stolik, na którym był kosz z kosmetykami i pojedynczy kwiat. Była też szeroka umywalka na zdobionych nogach, szafka z ręcznikami i kosmetykami i muszla naprzeciw wejścia. Było jednak na tyle przestrzennie, że we dwoje nie mieli uczucia klaustrofobii.

Rzut k50, na pochvistane czy inne porządkowanie

Całe szczęście, nie najadła się wstydu i mogła pochwalić się swoją zdolnością do sprzątania. Bardziej jednak zaczęła zamartwiać się tym, co zrobi duch dalej albo jak szybko sąsiedzi z piętra niżej zaczną się dobijać. Miała nadzieję, że zaklęcie mogło także cofnąć ewentualne szkody, których Wrońska nie była w stanie zauważyć.
Bo teraz skupiła się na nasłuchiwaniu.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:02 pm
Powrót do góry Go down
Piotr Romanov
Piotr Romanov
Czarodziej

Mieszkanie Heleny odzwierciedlało swoją właścicielkę. Podczas dłuższego pobytu, Piotr zdążył zauważyć dbałość z jaką narzeczona przykładała uwagę do drobiazgów, które zazwyczaj mężczyznom umykają. U niego nie było nic co uznawane jest za zbędne. Żadnych bibelotów zbierających kurz. W sypialni panował bałagan, a ciekawskie oko czarodzieja wyłapywało szczegóły o których Wrońska z pewnością wolała zapomnieć. Żeby nie deptać, podniósł podomkę i wyszyty koronką szmaragdowy biustonosz. Zawstydził się nieznacznie. Odłożył rzeczy na bok, posyłając Lenie przepraszający uśmiech, jakby co najmniej to on tu zawinił i pod jej nieobecność zabawił się tym i owym.
Poltergeist musiał mieć niespożyty zasób energii skoro zadał sobie tyle trudu w zawieszaniu ubrań na żyrandolu, wyrzuceniu bielizny, książek z półek i w babraniu się w ziemi. Najbardziej szkoda było kwiatów, których prawdopodobnie części nie będzie można odratować. Spojrzał badawczo na Helenę, aby fachowo ocenić czego będzie świadkiem. Załamania i płaczu, czy determinacji. Stawiał na to drugie i się nie pomylił.
Hałas dobiegający z łazienki zastąpił im rozmowę. Podążył za czarownicą nasłuchując. Woda.  Musieli działać szybko. Pomieszczenie było na tyle duże, aby nie musieli się obawiać rzucanych zaklęć lub potknięcia o własne nogi. Piotr zdecydowanym ruchem zakręcił krany, starając się nie poślizgnąć na wilgotnej posadzce.
— Nasz mały przyjaciel nie próżnował — odezwał się. Nie sposób było przewidzieć wyrządzonych szkód. Hałas już wcześniej mógł dać  się we znaki sąsiadom. Gdy zajdzie taka potrzeba, Piotr zaoferuje pomoc w pertraktacjach. Lubiąc czy nie lubiąc Wrońskiej, nie zamierzał zostawiać jej z tym samym. Być może wykorzysta tę okazję, aby zaproponować wspólne mieszkanie lub ewentualnie poszukanie czegoś swojego, co niekoniecznie przypadłoby do gustu rodzicom, którzy chcieliby aby zamieszkał w rodowej siedzibie wraz z Heleną.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:02 pm
Powrót do góry Go down
miszcz gry
miszcz gry
konto techniczne

Mimo że Lenie udało się szybko uporać z bałaganem, który został wywołany przez poltergeista, to mogła zauważyć, że gdzieniegdzie pojawiły się zacieki, a to mogło oznaczać tylko jedno – niespodziewaną wizytę sąsiadów z dołu. Mogli w końcu borykać się z podobnymi problemami wywołanymi przez złośliwego ducha. Zakręcenie jednak wody i wszystkich kurków było w tym momencie rozsądnym rozwiązaniem. Może warto byłoby przy okazji pomyśleć o ograniczeniu jego możliwości swobodnego poruszania się po całym mieszkaniu i uwięzić go w jednym z nich? Wtedy na pewno znacznie łatwiej byłoby go złapać. Poltergeist przemieszczał się szybko i chaotycznie – po tym, jak umyślnie zalał łazienkę, nagle znowu gdzieś zniknął. Przez dłuższy moment nie było go słychać, aż znienacka wyskoczył z wentylacji, przeraźliwie strasząc Lenę i Piotra. Chwilę później już rozpłynął się w powietrzu, a w środku nastała niepokojąca cisza, która nagle została przerwana przez pukanie do drzwi. Jeszcze tylko tego brakowało: wizyty sąsiadów z dołu. Cała sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie. Czy to oznaczało, Leno, że będziesz musiała się tłumaczyć z przewinień poltergeista? Wszystko na to wskazywało – sąsiadka nie zamierzała odpuścić, wciąż dobijając się do drewnianych drzwi. Chyba poznajesz ten głos, prawda? Bardzo wysoki i piskliwy, mógł należeć tylko do jednej osoby.
- Halo! Proszę otwierać! – rozeźliła się stara Ivana, którą prawdopodobnie znali wszyscy w tej kamienicy. Nie było w końcu większej plotkary w pobliżu od tej starej wdowy spod jedenastki. Lubiła wtykać nos w nieswoje sprawy, a na domiar złego – jej mieszkanie znajdowało się tuż pod apartamentem Wrońskiej. – Co to ma być?! Sufit mi przecieka! – zaczęła narzekać na całą klatkę schodową, licząc na to, że w końcu ktoś jej otworzy drzwi, a przy okazji reszta sąsiadów wszystko usłyszy. Ivana była niemalże gotowa, by rozpocząć swoją tyradę na temat młodych i nieodpowiedzialnych ludzi – narzekanie na nich należało do jej ulubionych zajęć. Tymczasem poltergeist nie dawał o sobie znać. Tylko na jak długo? I co w końcu z natrętną Ivaną? Kto stawi jej czoła?
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:03 pm
Powrót do góry Go down
Lena Wrońska
Lena Wrońska
Czarownica

Zawstydził się nie bardziej niż Helena, u której zażenowane zmieszane było nie tylko z irytacją, ale także wspomnianym zdeterminowaniem. Niespecjalnie chciała, żeby Piotr, w trakcie pomocy, zebrał informacje dotyczące różnokolorowej bielizny o jeszcze różniejszym fasonie. Zapewne przyda mu się to w przyszłości. Ale mimo wszystko, kapka tajemniczości i prywatności też była przecież dobra. Nie miała mu jednak za złe tego, że wziął jej rzeczy i odłożył na bok. Z pewnością zachował się z większym szacunkiem i kulturą, niż niechciany lokator, który najwidoczniej nadal nie miał dosyć.
Nadmiar wody z podłogi... i właściwie gdziekolwiek, zaraz zniknął. Albo poszło to w niebyt, albo w rury. Zresztą, w tej chwili i tak gorzej ze ścianami być nie mogło. Sama Wrońska doskonale przeczuwała, że będzie rozmowa, że ktoś przyjdzie. Intuicja aż szalała z tego wszystkiego, przez co czuła dreszcz niepokoju na swoim kręgosłupie. Raz po raz o tym informował. Helena zrzuciła wiszące ręczniki na podłogę, żeby wchłonęły pozostałości cieczy. Ani ona, ani Piotr nie chcieli połamać sobie nóg na posadzkach, co z pewnością uradowałoby złośliwego ducha.
Proszę cię, nawet mi o tym nie mów... — irytacja rozbrzmiewała w na ogół znużonym głosie Leny. Romanov nie powinien się dziwić. Możliwe, że on sam byłby zdenerwowany, gdyby taka sytuacja miała miejsce u niego w mieszkaniu.
Ledwo zdążyli wyprostować się - a przynajmniej Piotr zdążył pomóc Helenie w uzyskaniu równowagi, kiedy głośne pukanie do drzwi przypomniało im o kolejnym problemie. Kobieta westchnęła, słyszalnie mamrocząc "Wiedziałam." i pokręciła głową.
Przez chwilę, usilnie próbując zignorować dalsze stukanie, nasłuchiwała.
Chyba tutaj go nie ma... — przerwała, gdy zaraz rozniósł się krzyk sąsiadki. Dobrze znanej i nielubianej przez wszystkich sąsiadów z tej klatki.
Ivana była w końcu starszą kobietą. Nieobca jej była magia, jako że uczęszczała do Koldovstoretz. Złośliwi mówili, że chyba ze dwa wieki temu. Inni zaś, że prawdopodobnie Agrafena Obłąkana była jej przodkiem. Niekiedy ciężko było się z tym nie zgodzić. Tym bardziej, że na przestrzeni lat, zachowanie Ivanki było coraz bardziej drażniące. Kobieta, być może, traciła zmysły albo całkowicie znużona brakiem zajęć, zaczęła je sobie znajdywać.
Dla samej urzędniczki oczywistym było, iż można się zdenerwować zniszczoną łazienką. Jednak lament, zdzieranie gardła i skóry na starych kościach przy waleniu w drzwi, był zbędny. Wrońska nie omieszkała pokrótce Piotrowi opisać sąsiadkę, żeby wiedział, z kim ona sama musi użerać się może nie na co dzień, ale z pewnością raz w tygodniu.
Mógłbyś się nią zająć? Nie chciałabym czasem przy polowaniu na poltergeista zadźgać ją różdżką — zaraz poprosiła Piotra. Ze względu na pełniony przezeń zawód wierzyła, że Romanov o wiele lepiej poradzi sobie w konfrontacji z sąsiadką niż Helena.
Ty byś z nią porozmawiał, a ja wtedy poszłabym dalej, w głąb mieszkania, sprawdzić, co się dzieje — dopowiedziała swoją propozycję planu. Jeśli jej narzeczony nie miał nic przeciwko albo nie wygłosił lepszego planu, Lena skierowała się korytarzem do salonu połączonego z gabinetem i kuchnią. W drodze zerknęła do sypialni gościnnej, jak i niewielkiej łazienki. Pocieszała się myślą, że elektryka czy jakikolwiek gaz były zakręcone.
Różdżkę miała przygotowaną. Trzymała w ręce, a drugą miała uniesioną, żeby w razie czego od razu osłonić swoją twarz.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:03 pm
Powrót do góry Go down
Piotr Romanov
Piotr Romanov
Czarodziej

Krępująca chwila nie trwała wiecznie, ku ich uciesze. Mieli na głowie ważniejsze sprawy. Do zalanej łazienki i złośliwego duszka dołączyła upierdliwa sąsiadka. Zaczynało się robić interesująco. Ogarniając jedno, zaraz przystąpił do Heleny dbając o to, aby nie straciła przednich zębów ślizgając się po wilgotnych kafelkach. Ubytek w uzębieniu mógłby się okazać jeszcze większą tragedią niż wszystko razem wzięte. Pomógł z ręcznikami, których ilość mogła zastanawiać.
Irytacja Wrońskiej stawała się coraz bardziej widoczna, a on równocześnie starał się zapewnić im jak największy komfort psychiczny. Było źle, ale mogło być jeszcze gorzej.
Ivankę poznał podczas tygodniowego pomieszkiwania u Heleny w grudniu. Kobieta była stereotypowym przykładem męczącej sąsiadki, która szukała zaczepki. Wystarczyło krzywo spojrzeć, przesunąć wycieraczkę pod drzwiami, albo nie daj Welesie hałasować po dwudziestej drugiej, a zjawiały się takie Ivanki.
— Dobrze — niechętnie przystał na propozycję Heleny. Wolał akurat nie spuszczać jej z oka, a miał dziwne przeczucie, że podczas zabawiania sąsiadki stanie się coś złego. Dotknął ręki czarownicy.
— Uważaj na siebie. Postaram się ją szybko przegonić — ruszył w stronę drzwi. Wyszedł na spotkanie z Iwaną, posyłając jej uśmiech. Przymknął drzwi od mieszkania decydując się rozmawiać z wdową na klatce.
— Awaria rur. Będę sporządzał pismo do administracji, pani Sidorova. Chce pani dołączyć do skargi? Z tego co mówiła Helena to się doprosić remontu od lat nie możecie — zagadnął, ukazując kobiecie perspektywę emocjonującej batalii z zarządem kamienicy. Na remonty nigdy nie było pieniędzy, a czynsze dźwigano! Liczył na wykorzystanie przywar Ivany, która jako rasowa plotkara i osiedlowy monitoring powinna być ucieszona perspektywą niemałego odszkodowania.
Dobrze, że należała do magicznej społeczności dzięki czemu nie musiał głowić się nad utrzymaniem poltergeista w tajemnicy.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:03 pm
Powrót do góry Go down
miszcz gry
miszcz gry
konto techniczne

Czy na pewno tak dobrze rozglądałaś się, Leno, po swoim mieszkaniu? Poltergeisty, jak mogłaś już wcześniej zauważyć, były niezwykle szybkie i z łatwością uprzykrzały ludziom życie. W ostatnim momencie odkryłaś, że kurki od gazu nie były jednak zakręcone, a najprawdopodobniej ukradziona sąsiadowi – w końcu na pewno nie twoja – zapalniczka leżała tuż obok, na drewnianym blacie kuchennym. Była ładna, czerwona i miała wygrawerowany na złoto napis, przez co błyskawicznie przeszło ci na myśl, że najpewniej należała do tej rudowłosej kobiety spod trzynastki, która paliła jak smok i nieustannie trzeba było ją upominać, by przypadkiem nie robiła tego na klatce schodowej. Dobrze, że miała różdżkę, z której potrafiła zrobić użytek, inaczej zapewne usłyszelibyście jej przekleństwa i hałas wywalanych szuflad. Zdążyłaś się przekonać, że pani Butko źle znosiła przerwę od nałogu. Za to ty, Piotrze, po otwarciu drzwi zobaczyłeś słynną Ivanę – wyjątkowo niską, dość otyłą kobietę z farbowanymi na kolor wiśni lokami, prawie bezzębną, z dziwnie zakrzywionym nosem. Na stopach miała kapcie, a na sobie pstrokatą, różową sukienkę w stokrotki. I wałek, zapewne po to, by móc z zaskoczenia uderzyć nieposłusznych przedstawicieli tej dzisiejszej młodzieży. W końcu przy takiej różnicy wieku, równie dobrze mogliście dla niej mieć piętnaście lat. Nie miało to dla niej żadnego znaczenia.
- Remont wcale nie był tak dawno – przyznała zgodnie z prawdą, ostentacyjnie krzyżując ręce na klatce piersiowej i ściskając mocniej swoje dłonie na wałku. – To pewnie wy coś zepsuliście! – zezłościła się Ivana, jednak po chwili się powstrzymała, łypiąc tylko na Romanova groźnie, jakby wietrzyła jakiś podstęp w jego słowach. A może kolejny remont to wcale nie taki zły pomysł? – Dobra, dołączę, gdzie mam się podpisać? Panie, szybko, ja nie mam całego dnia, by tu czekać! – ponagliła go, licząc przy tym, że będzie mogła dokładnie przejrzeć skargę administracyjną. Nie była głupia, znała metodę na wnuczka i nie tylko, bo sama ją stosowała w młodości. Nic dziwnego, że była wyczulona na podobne sztuczki. Zaraz jednak wydarzyły się rzeczy, których chyba nikt się nie spodziewał…
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:04 pm
Powrót do góry Go down
Lena Wrońska
Lena Wrońska
Czarownica

Helena niemalże od razu rzuciła się ku kuchence z zamiarem zakręcenia zaworu. Była przekonana, że zadbała o to przed wyjściem do Piotra. Tym bardziej nie podobała jej się próba całkowitego zdezelowania jej mieszkania. Nie chodziło już tylko o upokorzenie, jakiego mogła się najeść przez psotnego ducha, ale też kwestię bezpieczeństwa dotyczącą jej sąsiadów. Jeszcze tego by brakowało, żeby była świadkiem wybuchu kamienicy. Albo i ofiarą. W myślach złorzeczyła na całą sytuację, a donośny głos Ivanki jeszcze bardziej ją rozjuszał. Kolejnym niebezpieczeństwem właściwie była jej sąsiadka, która najprawdopodobniej coraz bardziej traciła zmysły albo już miała wątpliwy zaszczyt chorowania na demencję. Zdążyła poznać Piotra podczas jego tygodniowego pobytu u Wrońskiej. Tym bardziej, że sama była zaciekawiona jego osobą, jak i wygłaszała pretensje względem sprowadzania obcych ludzi. Helenie przeszło przez myśl, że powinna sporządzić petycję, którą podpisaliby sąsiedzi pragnący ciszy i spokoju w swoim miejscu zamieszkania. Zagwarantować Piotrowi kolejną pacjentkę na oddziale, uwalniając tym samym jej kamienicę od męczącej lokatorki.
Teraz jednak musiała się wykańczać - psychicznie i fizycznie - duchem, który zapewne bawił się w najlepsze. Wrońska zdążyła chwycić i schować w płaszczu zapalniczkę należącą do palaczki.
Raz jeszcze upewniła się co do zaworu, a potem przeszła do salonu i zajrzała do gabinetu. Porozrzucane książki i papiery, zniszczona poduszka... Nie była zdziwiona.

Rzut k6: 3 – okno w sypialni nagle się otworzyło z hukiem, a poltergeist najwyraźniej postanowił posprzątać twoją bieliznę, wyrzucając ją na zewnątrz

Zgrzytnęła zębami na myśl o konfrontacji z sąsiadką. Najchętniej to zamknęłaby drzwi przed jej wścibskim nosem, a może i nawet pokwapiłaby się o to, żeby sprezentować jej szybki zabieg zmniejszania nochala; przydałoby się jej to z pewnością. Mimo wszystko nie chciała jednak, żeby Romanovowi stała się krzywda, a było to prawdopodobne. Może jako doświadczony i wprawiony psychiatra był w stanie rozpoznać dolegliwości i inne zaburzenia psychiczne, ale czy był równie dobry w tym, żeby nie dostać fangi w nos lub ciosu wałkiem?
Kątem oka Piotr mógł zauważyć, że Helena wyszła na korytarz i zbliża się do niego, gotowa już do podjęcia się rozmowy z sąsiadką, co mogłoby być niekorzystne przy jego staraniach spławienia jej.
Ledwo zdążyła zbliżyć się do drzwi frontowych, gdy huk otwieranych okien w jej sypialni, zaraz zwrócił uwagę młodej kobiety. Cofnęła się, w dwóch susach pokonała odległość. Zaraz jednak zaklęła szpetnie, co zarówno Piotr, jak i Ivanka (która, być może, w tej chwili się nie darła) mogli usłyszeć.
Jeszcze większe zawstydzenie, jak i zdenerwowanie pojawiło się u Wrońskiej, która starała się za pomocą zaklęć zebrać porozrzucaną bieliznę, wciągając z powrotem do mieszkania.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:05 pm
Powrót do góry Go down
Piotr Romanov
Piotr Romanov
Czarodziej

To miłe jak Wrońska troszczyła się o zdrowie psychiczne swojej sąsiadki. Oddział zamknięty z pewnością cieszyłby się z takiego nabytku, a Szalony Miecisław z towarzystwa. Samotny kawaler i dziwak nadużywający alkoholu. Jakby się nad nim dłużej popracowało to można byłoby z niego zrobić zacnego kawalera. Teraz pytanie, czy okropny charakter Ivany wiązał się z doskwierającą jej samotnością, czy po prostu była starą jędzą. Prawdopodobnie to drugie, ale w obecnym związku to Romanov należał do optymistów.
W każdym razie nie rozpatrywał Sidorovej w tej kategorii. Kiedyś być może była ładną kobietą. Jednak teraz sprawiała wrażenie zaniedbanej, tak jak jej krzywy nos, który rozbudzał w Piotrze ochotę aby ponownie go złamać i na nowo złożyć. Czasami odzywało się w nim zamiłowanie do symetrii. Zdławił w sobie chęć na ostentacyjne westchnięcie. Kobieta w żaden sposób na pewno nie wyprowadzi go z równowagi. On miał różdżkę, a ona wałek. Zadziwiający dobór oręża jak na czarownicę. Z pewnością gniotła ciasto, niźli miałaby mieć mordercze zapędy wobec petersburskiej młodzieży.
Niecierpliwa kobieta z tej Ivanki. Może dlatego spotkało ją to co spotkało - zaliczyła kontakt pierwszego stopnia z majtasami. Przynajmniej nie musiał tłumaczyć, że dopiero pismo sporządzi.
Parsknięcia na szczęście nie było. Za to zdążył przejąć bieliznę nim ta spadłaby na podłogę sieni.

3, 4 – duch w ramach zabawy rzuca nagle bielizną Leny w podejrzliwą Ivanę;

Wzdrygnął się na widok poltergeista.
— Zna pani jakieś zaklęcia na złośliwego Kacpra? — zapytał bezpardonowo. Skoro była taka stara to na pewno wiele widziała i słyszała. Mogła więc zatem zrobić użytek ze swojej nadgorliwości. Wątpliwe, aby poltergeist ograniczał się wyłącznie do jednego mieszkania.
— Poltergeist — dodał wyjaśniając, gdyby kobiecina nie zrozumiała.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:05 pm
Powrót do góry Go down
miszcz gry
miszcz gry
konto techniczne

Tobie, droga Leno, wcale nie było tak łatwo sprzątnąć tej bielizny. Poltergeist z nieprawdopodobnym zapałem zaczął ją wyrzucać za okno i choć niemal na pewno wciągnęłaś wszystko z powrotem, to jednak poczułaś niekontrolowaną chęć wyjrzenia przez nie na wszelki wypadek, czy rzeczywiście tak jest. Zaledwie chwilę później, kiedy rozglądałaś się po pomieszczeniu, próbując na oko oszacować zniszczenia, mogłaś odkryć, że twój ulubiony flakon perfum został z premedytacją wylany na sypialnianą pościel. Nie podsunęło ci to przypadkiem jakiegoś pomysłu, jak sobie poradzić z poltergeistem? Możliwe, że pamiętasz ze szkoły jedno zaklęcie, które mogłoby go gdzieś zamknąć. Najlepszym rozwiązaniem byłoby umówić się ze specjalistą, których z pewnością nie brakowało w Petersburgu, ale na to było już za późno – kto wie, co by się wydarzyło, gdybyś zostawiła na dłużej swoje mieszkanie bez żadnej opieki. Duch już wystarczająco narozrabiał, przemykając z pokoju do pokoju i co rusz przestawiając przedmioty, aż w końcu zauważyłaś, jak twoje lewitujące majtki wystrzeliły jak z procy prosto w kierunku Romanova, a raczej – Sidorovej. Niemal od razu wybuchła nieposkromioną złością, co dało się odczuć niemal od razu. Niewiele brakowało, Piotrze, byś zaraz dostał wałkiem, który trzymała w ręce. A nie ma w końcu nic gorszego od zdenerwowanej i natrętnej sąsiadki.
- Co to za żarty?! – wykrzyczała z niezadowoleniem w głosie, łypiąc groźnie na Romanova. Wyglądała, jakby sam Weles w nią wstąpił. Całe szczęście, że Piotr zapobiegawczo zabrał bieliznę, w innym przypadku na pewno by z niej oberwał. – Śmiejecie się ze starej kobiety, rzucając w nią jakimiś majtkami?! – Niespodziewanie przepchnęła się przez drzwi do środka mieszkania Wrońskiej, nie przepraszając za szturchnięcie Piotra, po czym z niezwykłą ciekawością rozejrzała się po całym mieszkaniu, w którym panował istny bałagan. Cóż, nie da się ukryć, że Ivana lubiła zaglądać do cudzych domów. Nie mogła więc przepuścić takiej okazji, skoro nigdy tutaj nie była. – Panie, trzeba było tak od razu powiedzieć, a nie że jakieś skargi pan wymyśla! Co wy, za głupią mnie macie?! – żachnęła się, w jednym z pomieszczeń zauważając Lenę, która próbowała naprawiać niekończące się szkody po poltergeiście. – Słuchaj, złociutka, lepiej go prędko w coś zapuszkuj, bo inaczej zapłacisz za remont całej kamienicy i mój sufit – zagroziła Ivana, po czym bez pytania, jak gdyby nigdy nic, rozsiadła się w fotelu w salonie, teatralnie łapiąc się za serce. Czyżby źle się poczuła? A może tylko chciała mieć wymówkę, by popatrzeć na swoich sąsiadów? W końcu to mogło być całkiem zabawne.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:05 pm
Powrót do góry Go down
Lena Wrońska
Lena Wrońska
Czarownica

Nie miała zamiaru tkwić przy oknie przez resztę dnia. Wyciąganie bielizny, którą zaraz poltergeist - niczym rozpieszczone, irytujące dziecko - wyrzucał ponownie mijało się z celem. Istna syzyfowa praca, która wykańczała i psychicznie, i fizycznie. Helenie brakowało do tego cierpliwości. Ogromne pokłady tejże posiadał akurat Romanov, co to, niestety, musiał przyjąć na siebie krzyk rozeźlonej Sidorovej. W końcu jego starania, żeby spławić kobietę lub ją uspokoić, skończyły się fiaskiem i zignorowaniem. Dla niego pewnie była to codzienność, skoro musiał współpracować z ciężkimi przypadkami. Za to jednak było mu płacone i było to w miejscu pracy, a nie w domu, kiedy to człowiek powinien odpocząć.
Dobrze, że chociaż zmarnowany na taką głupotę zapach perfum, był przyjemny. Nie dusił, ale z pewnością mógł uspokoić skołatane nerwy, co teraz zdecydowanie przyda się Helenie. Jęknęła tylko w bezradności i zirytowaniu, zerkając w stronę opróżnionego flakonu. Wciąż nie myślała o tym, żeby wezwać specjalistę. Tym bardziej, że sam Piotr zaoferował swoją pomoc. Oboje jednak nie przewidzieli tego, że duch będzie aż tak zafascynowany - niczym zwierzę - towarzystwem, że się nie uspokoi. Ach, gdyby chociaż miała do czynienia z chochlikiem...
Zignorowała kolejne krzyki Ivany, nie widząc w nich żadnej pomocy. To, że musieli pozbyć się ducha było oczywiste. Przegonić i zamknąć - też było jej to wiadome, bo w końcu taką informację zdążyli wyczytać ze starych woluminów, jakie znalazły się w ich rękach. Helena wolała wpierw z Piotrem rozeznać się w szkodach, jakie zostały wyrządzone.
Wrońska spojrzała na swojego narzeczonego. Piotr napomknął, że pójdzie sprawdzić na dole, jak i porozmawiać z którymś z sąsiadów. Najwidoczniej spodziewał się, że któryś wyjdzie i będzie chciał dowiedzieć się, o co chodzi. Całe szczęście, w kamienicy Leny akurat pomieszkiwali czarodzieje.
Wrońska nie przeganiała Sidorovej. Niech już sobie usiądzie na tym fotelu, niech łapie się za serce i ciężko oddycha. Przynajmniej nie kręciła się jej u nóg, nie haczyła swoim nosem o cokolwiek. Wałek też jej był niepotrzebny. Gdyby to była różdżka, to Lena niechętnie zapytałaby o pomoc. Tak to tylko spojrzała na sąsiadkę i nie zwróciła jej uwagi.
Znalezienie odpowiedniego przedmiotu nie zajęło Wrońskiej długo. Pusty flakon wydawał się najlepszym pomysłem.

Rzut na Tyurmu.
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:05 pm
Powrót do góry Go down
miszcz gry
miszcz gry
konto techniczne

- No raz, dwa! Proszę się nie obijać – ponaglała z wyraźnym zadowoleniem w głosie Ivana Lenę, która uganiała się za złośliwym poltergeistem po pomieszczeniu. W końcu miała nadzieję na interesujące przedstawienie, o którym będzie mogła opowiadać wszystkim swoim sąsiadkom z klatki schodowej. Szybko okazało się, że nic z tego, a na jej twarzy pojawił się niemały zawód. Wrońskiej niezwykle sprawnie udało się uporać z duchem, dlatego stara Ivana żałowała, że nie przyszła do niej wcześniej. Wystarczyło przecież, że kobieta rzuciła jedno z bardziej przydatnych zaklęć użytkowych, które uwięziło psotnego ducha we fantazyjnym flakoniku po jej ulubionych perfumach. Nie do końca spodobało to się samej Sidorovej. Nie da się ukryć, że chciała jeszcze się z nich ponabijać – już obmyśliła sobie sprytny plan, że wprosi się na herbatkę pod pretekstem problemów z sercem, by uprzykrzyć jej życie w trakcie zwalczania łobuzowatego szkodnika, lecz ostatecznie uznała, że to tylko strata czasu, skoro nie było już co oglądać. Spojrzała z niemałym niezadowoleniem na Helenę, a następnie rozejrzała się jeszcze raz po całym jej apartamencie. Gdyby wzięła ze sobą magiczny aparat, to na pewno wysłałaby zdjęcia tego bałaganu do „Avoski”. Prychnęła cicho pod nosem, podnosząc się jak gdyby nigdy nic z fotelu, chociaż jeszcze przed momentem teatralnie łapała się za serce.
- Przynajmniej tyle pani potrafi – przyznała niechętnie Ivana, po czym dała się odprowadzić do wyjścia z mieszkania Wrońskiej. Nie byłaby jednak sobą, gdyby na sam koniec do czegoś się nie przyczepiła. – Mam nadzieję, że to ostatni raz. A za szkody, które mi wyrządziliście, jeszcze zapłacicie. Najpierw tylko muszę oszacować straty – zagroziła na poważnie, ostentacyjnie machając przy tym wałkiem, którym wcześniej prawie przywaliła Piotrowi. Akurat Romanov zdążył w tej samej chwili wrócić z obchodów po sąsiadach. – Jeszcze jedno: takich majtek, pani Wrońska, to nie wypada nosić – skomentowała zgryźliwie Sidorova, a następnie odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego mieszkania. W końcu kto to widział, by kobieta w dzisiejszych czasach nosiła tak wyzywające fasony.

Lena i Piotr z tematu
Re: 06.01.1998 r. | Sio, intruzie! 06.01.1998 r. | Sio, intruzie!  Icon_minitime
Pią Wrz 25, 2020 8:06 pm
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: